Info
Ten blog rowerowy prowadzi anika z miasteczka Zabrze. Mam przejechane 4942.00 kilometrów w tym 1447.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 14.50 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Sierpień2 - 0
- 2013, Lipiec9 - 5
- 2013, Czerwiec12 - 6
- 2013, Maj11 - 9
- 2013, Kwiecień11 - 2
- 2013, Marzec3 - 0
- 2013, Luty1 - 3
- 2013, Styczeń1 - 0
- 2012, Listopad1 - 1
- 2012, Październik1 - 0
- 2012, Wrzesień5 - 0
- 2012, Sierpień12 - 3
- 2012, Lipiec12 - 1
- 2012, Czerwiec16 - 22
- 2012, Maj16 - 7
- 2012, Kwiecień17 - 8
- 2012, Marzec9 - 4
- DST 28.00km
- Teren 1.00km
- Czas 02:14
- VAVG 12.54km/h
- VMAX 58.00km/h
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Nocny Kraków
Niedziela, 23 czerwca 2013 · dodano: 23.06.2013 | Komentarze 0
Chcieliśmy spędzić jakoś ciekawiej najkrótszą noc w roku i padł pomysł Krakowa. Jak się okazało, wyjątkowo udany :) Z Agą, Jarkiem i naksiem oczywiście.
Po bagatela 5 godzinach pociągu który spacerował przez podjurajskie okolice znaleźliśmy się na miejscu o zmroku. Pierwsza część wieczoru upłynęła Nam na przeciskaniu się przez niewiarygodnie zatłoczone krakowskie uliczki, Rynek i okolice Wawelu. Dążyliśmy nad Wisłę na Wianki, bo Naszym celem było obejrzenie pokazu sztucznych ogni. Posiedzieliśmy pod murami Wawelu z godzinkę nie mogąc uwierzyć jak wiele osób się przewija i porównując bez przerwy z zakresem imprez masowych organizowanych u Nas... każdej mniejszej od tej z 10 razy przynajmniej.
A potem nastąpił moment kulminacyjny- tak niesamowity pokaz, jakiego- stwierdziliśmy zgodnie- żadne z Nas w życiu nie widziało. a to wszystko z idealnej perspektywy, dokładnie na wprost i nieco przed Nami. Zapierało dech w piersiach, to było NIESAMOWITE! Jest silne postanowienie że za rok przyjeżdżamy tylko po to by znów zobaczyć...
Stamtąd pojechaliśmy poza centrum bo Michał znalazł jakiś stary kamieniołom który warto zobaczyć. Zobaczyliśmy trochę z daleka bo inwazja komarów była tam tak straszna ze powietrze wibrowało. Wróciliśmy do centrum przez pełne przechodniów ulice mimo dość późnej pory, co oczywiście znów wywołałao lawinę komentarzy ze u Nas to nie do pomyślenia... Na Błoniach mnóstwo osób na rolkach, na spacerach, rowerach o 1 w nocy. Tam zrobiliśmy grilla w trawie próbując zasłonić się dymem przed skrzydlatymi terrorystami. Jedyne co Nam się udało to skuteczna zasłona dymnna na pewnym odcinku alei i ulicy wzdłuż Błoni... No i kiełbasa; też się udała;P Bardzo dyskretny wyszedł ten grill, nie ma co :p
Widok na Kopiec Kościuszki sprawił, że to on stał się kolejnym celem. Wjechaliśmy łagodna, długą trasą przez las; oczywiście szczyt zamknięty więc panoramy nie zaznaliśmy za to zjazd mega szybki :) druga w nocy to chyba jedyna pora w której chciałabym zwiedzać to miejsce; zatłoczone pewnie o każdej innej do granic przyzwoitości.
Powrót do centrum wzdłuż Wisły; znów pełni zachwytu że tu można żyć, uprawiać sporty i bezpiecznie funkcjonować o każdej porze. Mała runda po Rynku z milionem parasoli w ogródkach i tłumami w nich; i w stronę dworca gdzie pod którym, o trzeciej nad ranem, odbywały się zawody w squacha! z mnóstwem kibiców oczywiście. Kolejny gwóźdź do trumny dla Śląska gdzie to by się po prostu nie mogło dziać. Eh.
Do pociągu wraz ze świtem. Tam jeszcze mała "przygoda" z bezmózgim miłośnikiem napierdalanki w każdym wydaniu, który przyszedł do Nas z flaszeczką i mnóstwem historyjek o napierdalaniu właśnie, przy czym niektóre szczególnie udane ciosy demonstrował na sobie samym, hm. Poszedł po fajkę a gdy wrócił stwiedził że zapieprzyliśmy mu wódkę, która oczywiście stała tam gdzie ją zostawił. Na szczęście Chłopakom się udało jakoś żartem wybrnąć bo taki zryty mózg jest zdolny do wszystkiego a wyraźnie prowokował. Skończyło się na szczęście dobrze :)
Niezapomniana noc, mimo że najbardziej charakterystycznym punktem były komary, obecne nawet w pociągu...