Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi anika z miasteczka Zabrze. Mam przejechane 4942.00 kilometrów w tym 1447.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 14.50 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy anika.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:517.00 km (w terenie 230.00 km; 44.49%)
Czas w ruchu:32:42
Średnia prędkość:15.45 km/h
Maksymalna prędkość:47.00 km/h
Suma podjazdów:4225 m
Maks. tętno maksymalne:189 (95 %)
Maks. tętno średnie:158 (79 %)
Suma kalorii:3890 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:32.31 km i 2h 10m
Więcej statystyk
  • DST 41.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 22.78km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skołowanie

Środa, 30 maja 2012 · dodano: 03.06.2012 | Komentarze 0

Do Przyszowic na spotkanie z Nati i Jej timowym Bossem. Tego dnia nastawiona byłam na interwałowe okolice Orzesza- asfaltowo; bo kontuzjowany nadgarstek domagał się oszczędzania, a z powodu luzu na kole musiałam zostawić Zielone Nóżki w domu i pożyczyłam naksowe xc, które skonfigurowane tak średnio na teren… Niestety na miejscu zostałam jednogłośnie ofukana przez Towarzyszy że jak to, że Oni specjalnie na ikscekach przyjechali i że nie ma mowy jedziemy w teren, a że to moje okolice… Pociągnęłam Ich do Chudowa bo tam pamiętałam ładną ścieżkę w las prowadzącą w kierunku który mnie interesował i byłam ciekawa gdzie wyjedziemy. Po 10 minutach okazało się że zatacza równe kółko ;P Prowadzeni giepeesem wybraliśmy inną drogę, nawet oznaczoną na żółto rowerowo, i tu sytuacja zakończyła się identycznie: szlak się gdzieś zgubił, a My zrobiliśmy kółeczko :p
Zniesmaczeni nękającym Nas fatum postanowiliśmy wyjechać z lasu, wyszło Nam to i po przeprawie przez szczere pole wyjechaliśmy w Gierałtowicach. Przed Bojkowem w teren i tak do lotniska. Rozstaliśmy się gdzieś przed Sośnicą i każdy w swoją stronę.


Kategoria Terening


  • DST 33.00km
  • Teren 19.00km
  • Czas 02:22
  • VAVG 13.94km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 925m
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Racza

Poniedziałek, 28 maja 2012 · dodano: 28.05.2012 | Komentarze 0

Po raz pierwszy w tym sezonie udało się zorganizować "ekipę" i wyskoczyć w góry. Dalej się chyba nie dało; PKP do Zwardonia i skok na Wielką Raczę czerwonym. W składzie nax, Tomek i jakiś nieznany Nam forumowiec z EMTB.
Trasa znana; bardzo cieszył fakt podjeżdżania odcinków na których dokładnie rok temu odpuszczałam :) No i te piękne widoki; droga na Raczę jest wyjątkowo malownicza, tak ze ma się ochotę rzucić rower i zostać na dłużej :)
Jechaliśmy i szliśmy na przemian, co jakiś czas trafiał się zjazd bo tam dość interwałowo.
Gdy już było widać schronisko, próbując ruszyć na zbyt stromym odcinku zaliczyłam glebę, i do kolekcji wzorków po korbie na łydce dołączyły ślady rysich pazurów ;P A potem na zjeździe jakiś patyk spod koła. Eh, te nogi wyglądają jak po wojnie :P Do tego upadłam na nadgarstek i teraz ledwo sprawny.
W schronisku zupka, o której marzyłam od co najmniej godziny, potem polegiwanko na trawce i ustalanie planów. Okazało się że jeśli pojedziemy dalej nie zdążymy na pociąg... i postanowiliśmy zjeżdżać żółtym, który bardzo dobrze wspominałam. Pozwoliłam sobie nawet na piwko, "na odwagę"... Hm, skutek był przeciwny. Dawno mi się nie zjeżdżało tak koszmarnie; miałam wrażenie że nie mam kontroli nad rowerem, przeszkody dostrzegałam z opóźnieniem... po prostu masakra. Męczyłam się niemiłosiernie i modliłam się żeby to się już skończyło, a ten zjazd jest długi ;P Nigdy więcej piwa przed zjazdem, to już postanowione ;)
Szybko na pociąg, tam włączyła mi się taka gastrofaza, że zjadłam wszystkie pozostałe kanapki, potem wzięłam jeszcze od Michała a na koniec ograbiłam Tomka ze snickersa ;p A potem poszłam spać.
W domu nawet wcześnie, za dnia .

Awaria :/

Podjeździo



zjeździo :)





Kategoria Góry


  • DST 11.80km
  • Teren 7.00km
  • VMAX 32.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozkręcanie

Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 27.05.2012 | Komentarze 0

Troche pokrecic przed wyjazdem w góry, rozgrzać miesnie. Nakś poprowadzil jakimiś dziwnymi ścieżkami, przez hałdy i całkiem ciekawe meliny :p powrot parkiem


Kategoria Z naksiem


  • DST 28.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:22
  • VAVG 20.49km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozruch

Czwartek, 24 maja 2012 · dodano: 24.05.2012 | Komentarze 0

Umówieni na ogień; ale już strasznie brak treningu więc wyjechałam wcześniej i na hałdę pojechałam przez Rudę, Pawłów, Makoszowy. Podjeździo na hałdzię i szczytem, łapiąc co chwilę równowagę, bo wiało tak, że wypychało z toru jazdy ;) Dziwne w ogóle, wieje od wielu dni, a zmiany w pogodzie jakoś nie następują... Ani burze, choć codziennie zapowiadane.
Nowy napęd działa bez zarzutu, choć łańcuch trzeba skrócić. A na temat przewagi kasety dziewiątkowej nad ósemkową wypowiem się może po górach, bo na razie różnicy nie odczuwam. Jeszcze żeby kaseta miała 34 a nie 32 jak stara... Ale to akurat element używany bo brakło funduszy, do wymiany jeszcze raz w tym sezonie, i wtedy sprawię sobie 34 :) będzie młynek na maksa ;)
Po ogniu, bardzo dziś przyjemnym, powrót wieczorem przez park. Dziki straszyły ale tym razem bez konfrontacji ;P


Kategoria Ogień, Z naksiem


  • DST 52.00km
  • Teren 48.00km
  • Czas 05:10
  • VAVG 10.06km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 189 ( 95%)
  • HRavg 158 ( 79%)
  • Kalorie 3890kcal
  • Podjazdy 1800m
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTB Marathon Wałbrzych

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 2

Pech nie towarzyszył od początku. Ekipa przyjechała po mnie nawet punktualnie, droga przebiegła gładko i przyjemnie. Problemy zaczęły się gdy będąc już przygotowana do startu chciałam jeszcze posmarować łańcuch... i zobaczyłam że jedno kółeczko wewnątrz ogniwa jest pęknięte. Poprosiłam Tomka żeby założył w to miejsce spinkę. Niestety spinki nie dało się założyć, nie wiadomo dlaczego. Pojechaliśmy pod serwis, tam nabyłam drugą spinkę w promocyjnej cenie 14 zł, niestety też były problemy ale po kwadransie Panowie z DSR dali jakoś radę :) I pomyśleć że chwilę wcześniej nakś przez telefon powiedział mi: "wykończ ten napęd", jako że w domu czeka nowy zestaw którego po prostu nie zdążyliśmy założyć... życzenie niemalże się spełniło tyle że w złym momencie.
W międzyczasie Mikołaj zakładając buty zauważył brak bloku; przerdzewiała blacha trzymająca od środka i nie dało się naprawić. Kupił platformy i pojechał z jednej strony na spd a z drugiej na platformie ;P
Gdy odzyskałam rower, zostały cztery minuty do startu. Bieg do biura zawodów odbić numer, a tam już zakończono pracę... i nikt nie wiedział na pewno czy jak pojadę to będę w klasyfikacji... Eh.
No trudno, mówię sobie, jadę. Na start była runda honorowa po mieście, na której, pomimo zakazu wyprzedzania, jakoś dotarłam do Rafała którego plecy widziałam kilkadziesiąt metrów z przodu.
Trasa od początku łatwa i szeroka, i niestety nie odbyła się naturalna selekcja jak w Złotym Stoku, w związku z czym pierwsze przewężenie na zjeździe zapewniło Nam przymusowy relaks. 10 minut w plecy. A trasa była wymarzona, gładki singiel na stromym zboczu; ścieżka marzeń ale solo, a nie z pieszą pielgrzymką w dół. Zresztą ludzie schodzili na każdym błotku, agrafce, kamieniach. MASAKRA. Nie ma mowy, przy następnym starcie ustawiam się na początku sektora bo można dostać szału widząc co się dzieje przy końcówce.
Trasa była bardzo interwałowa; w suumie średnio mi się to podobało mimo że generalnie wolę to niż długi podjazd- długi zjazd. Ale jakoś tu wkurzało że nie było czasu odpocząć na zjazdach bo czekał kolejny podjazd.
A potem był tunel. Tunel, na którego widok serce zabiło szybciej i przykleił się uśmiech do twarzy, bo tego typu konstrukcje wywołują dreszczyk emocji. Dziwny, doskonale zachowany, mroczny, jajowaty tunel z mikroskopijną drobinką światła na końcu.
Tunel, który według zapewnień Organizatora miał być wystarczająco dobrze oświetlony. Niezły żart. Kilka lamp na 1600m? Hłe hłe. Ludzie odbijali się od ścian, prowadzili rowery, jakaś dziewczyna szła i płakała. Ale byli i tacy co wyprzedzali... czułam się jakbym jechała z zamkniętymi oczami, strasznie porypane wrażenie. Jedynie ledwo widoczny zarys kogoś przede mną wskazywał drogę, dopóki jechał mogłam jechać i ja.
Tunel się skończył, a za nim kolejne 10 minut stania bo do góry prowadziły prowizoryczne schody i zator. Na górze mój rower doznał zaszczytu bycia podniesionym, a następnie upuszczonym przez samego Szefa imprezy ;P normalnie chyba nie będę go myć ;)
Nastąpił etap fajnych szutrówek, a potem jakiś zupełnie niepotrzebny szczyt chyba dla zwiększenia ilości przewyższeń dodany,na który trzeba było nieść rowery, i nieść je w szeregu który poruszał się ślimaczym tempem. Wtedy przypomniałam sobie ostatnie Jeseniki i takie samo podejście z pełnym plecakiem, gdy nie było jak zarzucić roweru na plecy... i od razu poczułam się lekko i komfortowo ;)
Zjazd stamtąd bardzo fajny, jeśli dobrze pamiętam; szutrowy czyli Ania korzystała. Rafał się gdzieś jakoś zgubił. Potem pamiętam jakiś kawałek łąki; jak to łąki u Golonki niby łagodne a jednak większość poległa i prowadziła. Wjechałam :)
A potem był wkurzający, płaski singiel na bardzo stromym stoku, który miał parę kilometrów i nic nie wnosił do wyścigu; po prostu nabijanie dystansu jak dla mnie. I tam spotkała mnie kolejna przykra rzecz. Nie wiem jakim cudem, ale na moje oko sprawcą zamieszania stała się mała gałązka, taka mniejsza od ołówka. Jakoś się wkręciła i zatrzymało mnie w miejscu, wypadło tylne koło i koniec jazdy. Hak przerzutki, który raz był już prostowany po którejś mojej hałdzie, wygiął sie jakby nie był z metalu. Obok ktoś łatał dętkę, poradził by naprostować to kamieniem, nawet troche postukał w niego, i sobie pojechał, a ja zostałam bezradna bo mimo tego nie dało się wkręcić przerzutki. Już miałam pewność, że ostatnie 12 km będę musiała pokonać z buta, bo rower do niczego się nie nadaje. Na szczęście po dłuższej chwili zjawił się Rafał, którego w ramach zespołowego pecha dopadło zatrucie i stracił kupę czasu na zwijanie sie z bólu. Szybko coś tam pokombinował i zapewnił, że mogę jechać dalej.
Przerzutka krzywa, łańcuch połatany, koło już raz wypadło... Nie umiałam jechać ze spokojną głową i na podjazdach cierpiałam słysząc jęki napędu i trzeszczenie krzywej przerzutki, a na zjazdach trzymałam kurczowo hamulce bojąc się prędkości bo już widziałam w wyobraźni jak mi to koło wylata i szybuję w dół... Morale spadło mi do zera i toczyłam się, dosłownie, znużona i z poczuciem bezsensu. Rafał w podobnym nastroju towarzyszył prawie do końca, potem po bufecie wróciły Mu siły i podgonił sobie o pare miejsc.
Brak oznaczeń pod koniec sprawił, że przejechałam przez metę nie wiedząc że to meta; stało tam z pięć osób może i myślałam że to kolejny punkt kontrolny. Jechałam więc na pamięć tam gdzie był start i szukałam tej mety dopóki nie spotkałam Rafała który wrócił ze mną kawałek i uświadomił że jednak zostałam odhaczona.
Myślałm że byłam jedną z ostatnich osób, jednak za mną dojechało jeszcze z 50 zawodników, więc tragedii nie było. Natomiast satysfakcja z wyścigu żadna i 9 miejsce w kategorii nie cieszy wcale bo powinno być o 3-4 wyżej; bardzo mało osób tym razem miałam w kategorii.
Sypią się niepochlebne komentarze na forum MTB Marathonu, i słusznie. Sporo było nieprzemyślanych elementów, no i ten układ trasy wymuszający powstawanie zatorów- koszmar dla ostatniego sektora, bo czołówka jakoś sobie radziła; no ale tam nikt nie schodzi z roweru na błotku ;P
Liczyłam na kufelek zimnego piwka jak w Złotym, tym razem jednak nie było rozpieszczania...


Kategoria Maraton


  • DST 21.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:53
  • VAVG 23.77km/h
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Igry

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 19.05.2012 | Komentarze 0

Na lotnicho w Gliwicach, umówieni z ekipą. miało wyjść wcześnie, wyszło późno... nie posiedzieli długo bo wypizgało. Grill i do dom.


Kategoria Z naksiem


  • DST 44.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 29.33km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosa

Czwartek, 17 maja 2012 · dodano: 17.05.2012 | Komentarze 0

Ekipa One-Com/BikeAtelier jak co czwartek wybierała się na szosing, tym razem znów miałam ochotę dołączyć i uśmiechnęłam się do Zbyszka o megalekką szoskę Jego Połowicy. Udostępnił :)
Pół drogi pod wiatr, jeszcze mocniejszy i jeszcze zimniejszy niż miałyśmy wczoraj. Ale peleton daje radę i za plecami Kolegów jechało się znośnie ;) Początek cieżki dość, mocne tempo, wracaliśmy bardziej na luzie ze zrywami czasem i oczywiście pokazywaniem pazurów na każdym podjeździe. Fajnie było, bo było Nas więcej niż ostatnio, choć później straciliśmy trzech... Gdzieś tam pojechali a Nam się nie chciało w tamtą stronę i tak pozostało.
Zahaczyliśmy pałac w Pławkach wraz z sesją zdjęciową z każdego możliwego telefonu i z każdej możliwej pozycji ;) Piwa nie było bo za zimno. Stopy mieliśmy skostniałe, a ruskie rumieńce mam do teraz choć już noc ;P
Trasa przez Kleszczów na Pławki, dookoła sadzawki i powrót tak samo.


Kategoria Szosa


  • DST 49.00km
  • Teren 24.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 21.78km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rachowice Ścieżka MTB z Nati

Czwartek, 17 maja 2012 · dodano: 17.05.2012 | Komentarze 0

Postanowiłyśmy z Nati w końcu razem potrenować w terenie, bo jak dotąd jeszcze Nam to nie wyszło :p
Przez Sośnicę do Gliwic, po Nią i na ścieżkę za POCH-em, klasyczna traska na Łączę. Wiało w twarz, i to mocno wiało, do tego zimno dość, więc Nasze zapędy w rozpędzaniu były dość szybko hamowane ;)
Za "krowiarnią" las więc już było lepiej. W Rachowicach pojechałyśmy na ścieżkę dydaktyczną, bo taki był Nasz cel, i zrobiłyśmy pętelkę po tamtych wąwozach, mostkach, singlach i schodkach po których jeździć się nie da. Fajnie było, już zapomniałam jakie to ciekawe miejsce, szkoda że nie wszystko do podjechania...
Pokręciły i powrót tą samą trasą tym razem już z wiatrem w zad.
A na światłach na Nowym świecie, dzięki nataliowej ambicji ścigania wszystkiego co się na dwóch kółkach porusza, poznałam kolegę ze swojego teamu :) gadka szmatka i w ciągu jednej zmiany zdążył zapytać gdzie jeździłyśmy i czy jesteśmy "zrzeszone" oraz pochwalił się ze jeździ w BIKEHEAD-zie, co wywołało u mnie opad szczęki i wytrzeszcz gałek i stwierdzenie że ten świat jednak mały ;p
Kolega okazał się być Olkiem, nie miałam okazji wcześniej poznać, przelotnie jakoś tylko. Nie miał niestety czasu na pogawędki, przy okazji nadrobimy ;)
I to wszystko na jednym czerwonym :P
Nati odprowadziła do Zabrza żeby dystans wyszedł po równo.
Zapomniałam pulsometru :<




Kategoria Terening


  • DST 36.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 24.00km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Takie tam Gliwice...

Poniedziałek, 14 maja 2012 · dodano: 15.05.2012 | Komentarze 0

Do Gliwic na spotkanie, okrężną drogą bo ciągnęło na rower niesamowicie, zresztą rozsądek podpowiadał trening przed sobotą bo ostatnio kiepściutko, kiepściutko... Albo brak czasu albo pogody . Więc Przyszowice, Gierałtowice. Przed Bojkowem w teren i tak aż do lotniska, bo wiadomo ze asfalt nuży..;P Z Gliwic powrót przed 23.
Oceniając wczorajszy występ jestem w stanie stwierdzić, że Wałbrzych nie będzie moim najmocniejszym startem ;/ Zapuściłam formę. Pozostaje jeszcze kwestia napędu, który już przestał pełnić funkcję absolutnego ewenementu działającego wbrew wszelkim zasadom fizyki i w końcu zaczął nawalać. Łańcuch już jest, dziś Miś zrobił niespodziewajkę i przyniósł LX :D:D Korba już się sprowadza z Wawy, a Mariusz może dostarczy do piątku kasetę... Byłoby fajnie, bo skacze już tak ze trudno jeździć; w Złotym jedyną glebę zaliczyłam właśnie przez to że łańcuch przeleciał przez zęby. Nowy napęd to mam nadzieję ostatnia rzecz którą muszę wymienić w tym sezonie. Dziś montaż nowej osi w piaście z tyłu, potem to już tylko jeździć :)


Kategoria Sama


  • DST 16.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 00:49
  • VAVG 19.59km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Masa

Sobota, 12 maja 2012 · dodano: 12.05.2012 | Komentarze 2

Na Masę w Zabrzu; przejazd z Nimi 700m, nawrotka i śmig na ogień na miejscówkę. Z Bracikiem ! :p Godzinka i powrót.


Kategoria Z naksiem, Ogień