Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi anika z miasteczka Zabrze. Mam przejechane 4942.00 kilometrów w tym 1447.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 14.50 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy anika.bikestats.pl
  • DST 48.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 12.00km/h
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jeseniki Dzień Trzeci, czyli do zobaczenia niebawem! :)

Piątek, 4 maja 2012 · dodano: 04.05.2012 | Komentarze 0

Dzień trzeci- podjazd na najwyższy szczyt tego wyjazdu, tak niestety wyszło- Serak, coś koło 1350m. Szutrówka na początku, nad głowami tworzyła się burza więc speed był w moim przypadku bo wyobraźnia już ukazywała mi piorun rażący w moją głowę ;P Bo czego jak czego, ale burzy i niedźwiedzia to się boję najbardziej :p w górach będąc oczywiście. W Jeseniku niedźwiedzi nie ma, za to burz nie brakowało.
W połowie drogi mniej więcej trafiliśmy na absolutnie zajebiaszcze miejsce na ewentualny nocleg w przyszłości, klasyczna chatka lecz większa nieco no i jak położona… przy pięknych skałach, na skraju grzbietu, z widokiem na rozległą dolinę i dalej na płaskowyż… W tym konkretnym przypadku także ze świetnym widokiem na burzę, tą samą która powstała nad Nami lecz na szczęście poszła w drugą stronę. Przeczekawszy zagrożenie, naoglądawszy się iluminacji i nasłuchawszy grzmotów ruszyliśmy dalej ścieżką z rowerami na grzbietach bo jak to w wyższych partiach tych gór same schody. Po drodze zaczęło padać, potem lać i jak zwykle na ratunek znalazła się wiata :) zaraz było schronisko i spotkaliśmy wtedy chyba pierwszych turystów w tych górach- oczywiście Polacy i oczywiście wstyd Nam było że to Nasi rodacy. Słychać było to z kilometra i szło stadem. To lubię tam najbardziej, że nie spotyka się prawie nikogo a szlaki mimo tego są o wiele lepsze niż u Nas.
Ze schroniska w dół i pierwszy raz w życiu widziałam oznaczoną trasę rowerową którą absolutnie nie dało się jechać. Niby nie stromo ale droga wybrukowana płaskimi kamieniami postawionymi pionowo wystającymi na 30 cm i nawet nax, który zjeżdża po wszystkim, tym razem musiał odpuścić. Czyli było naprawdę źle :P Po tym kawałku z buta świetny zjazd, ponieważ nie chciało Nam się znów rowerowym szutrem wybieraliśmy drogi do zwózki drewna w których były naprawdę fajne odcinki, tylko trzeba było uważać bo można było stracić głowę, dosłownie tym razem… te ich stalowe liny do ściągania drzewa, rozwieszone nad ściezką beż zadnego ostrzeżenia… No i okazało się że zgubiłam licznik... Więc dystans i czas ostatniego dnia orientacyjnie, i według mapy.
Miasto Jesenik, zakupy, lody i vlak do Głuchołaz. Stamtąd asfalt do Prudnika i PKP. Pociąg utkwił na 2,5 h przed Łabędami ale już mi się nie chce narzekać, bo po cóż.
Ogólnie szkoda, że od samego początku wszystko sprzysięgło się byśmy nie mogli zrealizować planu, bo był naprawdę zacny. Mam za to pretekst, by w tym roku znów jechać w Jeseniki, tym razem na minimum 5 dni, i mając na względzie potęgę tego pasma które tak niepozornie wygląda na mapie. Nie udało się zbyt wiele pojeździć, dzienne dystanse były zdeterminowane warunkami atmosferycznymi. Pozostał niedosyt, wróciła tęsknota. Szkoda czasu na Beskidy, gdy 2h drogi pociągiem stąd są prawdziwe góry, z urokiem którego opisać się nie da, trzeba natomiast zobaczyć i być.

Link do naksiowej galerii, wszystkie Nasze zdjęcia tam są:
https://picasaweb.google.com/114629100617876116532/Jeseniki


Kategoria Góry



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!