Info
Suma podjazdów to 19600 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Sierpień2 - 0
- 2013, Lipiec9 - 5
- 2013, Czerwiec12 - 6
- 2013, Maj11 - 9
- 2013, Kwiecień11 - 2
- 2013, Marzec3 - 0
- 2013, Luty1 - 3
- 2013, Styczeń1 - 0
- 2012, Listopad1 - 1
- 2012, Październik1 - 0
- 2012, Wrzesień5 - 0
- 2012, Sierpień12 - 3
- 2012, Lipiec12 - 1
- 2012, Czerwiec16 - 22
- 2012, Maj16 - 7
- 2012, Kwiecień17 - 8
- 2012, Marzec9 - 4
- DST 48.00km
- Teren 12.00km
- Czas 04:00
- VAVG 12.00km/h
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Jeseniki Dzień Trzeci, czyli do zobaczenia niebawem! :)
Piątek, 4 maja 2012 · dodano: 04.05.2012 | Komentarze 0
Dzień trzeci- podjazd na najwyższy szczyt tego wyjazdu, tak niestety wyszło- Serak, coś koło 1350m. Szutrówka na początku, nad głowami tworzyła się burza więc speed był w moim przypadku bo wyobraźnia już ukazywała mi piorun rażący w moją głowę ;P Bo czego jak czego, ale burzy i niedźwiedzia to się boję najbardziej :p w górach będąc oczywiście. W Jeseniku niedźwiedzi nie ma, za to burz nie brakowało.
W połowie drogi mniej więcej trafiliśmy na absolutnie zajebiaszcze miejsce na ewentualny nocleg w przyszłości, klasyczna chatka lecz większa nieco no i jak położona… przy pięknych skałach, na skraju grzbietu, z widokiem na rozległą dolinę i dalej na płaskowyż… W tym konkretnym przypadku także ze świetnym widokiem na burzę, tą samą która powstała nad Nami lecz na szczęście poszła w drugą stronę. Przeczekawszy zagrożenie, naoglądawszy się iluminacji i nasłuchawszy grzmotów ruszyliśmy dalej ścieżką z rowerami na grzbietach bo jak to w wyższych partiach tych gór same schody. Po drodze zaczęło padać, potem lać i jak zwykle na ratunek znalazła się wiata :) zaraz było schronisko i spotkaliśmy wtedy chyba pierwszych turystów w tych górach- oczywiście Polacy i oczywiście wstyd Nam było że to Nasi rodacy. Słychać było to z kilometra i szło stadem. To lubię tam najbardziej, że nie spotyka się prawie nikogo a szlaki mimo tego są o wiele lepsze niż u Nas.
Ze schroniska w dół i pierwszy raz w życiu widziałam oznaczoną trasę rowerową którą absolutnie nie dało się jechać. Niby nie stromo ale droga wybrukowana płaskimi kamieniami postawionymi pionowo wystającymi na 30 cm i nawet nax, który zjeżdża po wszystkim, tym razem musiał odpuścić. Czyli było naprawdę źle :P Po tym kawałku z buta świetny zjazd, ponieważ nie chciało Nam się znów rowerowym szutrem wybieraliśmy drogi do zwózki drewna w których były naprawdę fajne odcinki, tylko trzeba było uważać bo można było stracić głowę, dosłownie tym razem… te ich stalowe liny do ściągania drzewa, rozwieszone nad ściezką beż zadnego ostrzeżenia… No i okazało się że zgubiłam licznik... Więc dystans i czas ostatniego dnia orientacyjnie, i według mapy.
Miasto Jesenik, zakupy, lody i vlak do Głuchołaz. Stamtąd asfalt do Prudnika i PKP. Pociąg utkwił na 2,5 h przed Łabędami ale już mi się nie chce narzekać, bo po cóż.
Ogólnie szkoda, że od samego początku wszystko sprzysięgło się byśmy nie mogli zrealizować planu, bo był naprawdę zacny. Mam za to pretekst, by w tym roku znów jechać w Jeseniki, tym razem na minimum 5 dni, i mając na względzie potęgę tego pasma które tak niepozornie wygląda na mapie. Nie udało się zbyt wiele pojeździć, dzienne dystanse były zdeterminowane warunkami atmosferycznymi. Pozostał niedosyt, wróciła tęsknota. Szkoda czasu na Beskidy, gdy 2h drogi pociągiem stąd są prawdziwe góry, z urokiem którego opisać się nie da, trzeba natomiast zobaczyć i być.
Link do naksiowej galerii, wszystkie Nasze zdjęcia tam są:
https://picasaweb.google.com/114629100617876116532/Jeseniki
- DST 44.00km
- Teren 21.00km
- Czas 03:54
- VAVG 11.28km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Jeseniki Dzień Drugi, czyli od wiaty do wiaty
Środa, 2 maja 2012 · dodano: 04.05.2012 | Komentarze 0
Czy dzień może się zacząć lepiej niż od zjazdu fantastycznym singlem wśród drzew? Nie, nie może :D Choć zaraz na początku Michał postanowił obejrzeć ścieżkę z bliska i zrobił lądowanie na twarzy, obił łokieć, kolana i wybił bark. Na szczęście mógł jechać dalej. Plan na ten dzień mieliśmy ambitny, chcieliśmy dojechać w okolice Pradziada czyli cały dzień jazdy głównym pasmem Jesenika. Rano nawet ukazał się Naszym oczom na chwilę, wyglądał jak szczyt w Alpach co najmniej, cały w śniegu i słońcu. Koło południa jednak plan uległ weryfikacji z powodu… burzy oczywiście. Zawisła nad doliną w którą jechaliśmy i nie było sensu się pchać dalej. Zauważyłam budynek wśród drzew, mruczało nad głowami już dość mocno więc przedarliśmy się w tamtą stronę, zaliczyliśmy przeprawę przez cieplutką (tja) rzekę, a budynek okazał się amboną. Hm, może nie było to najbezpieczniejsze miejsce, bo przytwierdzona była do najwyższego świerka w okolicy, ale nic innego nie było. Zanim burza nadeszła, zdążyliśmy zrobić małe ognisko, zupki, herbatki. Potem zaczęło padać, deszczem, gradem… padało, padało i padało ze dwie godziny a My siedzieliśmy w tej budce i wkurzaliśmy się coraz bardziej. W końcu kiedyś tam przeszło i można było ruszyć dalej. Drogę wyznaczaliśmy nie jak zazwyczaj, od szczytu do szczytu, lecz na podstawie rozmieszczenia wiat, by w razie czego mieć się gdzie schronić, a burze krążyły cały czas. Na szczęście Czesi dbają o to by takie miejsca robić, no i potem utrzymują je w należytym stanie, a nie rozpierducha i śmietniki jak u Nas…
Jechaliśmy fajną ścieżką, ziemia, korzenie, trochę kamieni, las, łagodnie. Wsiadając na rower straciłam równowagę i ratując się przed upadkiem bo nie zdążyłąm wypiąć nogi zahaczyłam o korbę, a że stan jej zużycia jest już konkretny i zęby są ostre jak szpilki zrobiła mi na łydce ślad który długo o sobie będzie przypominał; kilka głębokich sznit. Bolało i boli. Potem podejście na szczyt, prawie pionowa ściana, i wieża z zamku. Kto i po co robił tam zamek; nie mogliśmy pojąć. Tam w pobliżu nie ma bowiem nic tylko dzikie góry.
Zjechaliśmy do miejscowości Adolfovice, rozważając oczywiście źródło takiej nazwy, jako że wszędzie są ślady niemieckiej działalności… Szukaliśmy (choć tego słówka akurat lepiej w Czechach unikać ;) miejsca w którym moglibyśmy coś przekąsić i napić się Holby, wyrobu lokalnego browaru która za każdym razem smakuje lepiej. Jedyny lokal w Adolfovicach pochodził z głębokiej Republiki Czechosłowacji i serio nic się od tamtych czasów tam nie zmieniło… Ale frytki i piwko mieli niezłe:) no i była sieć free, choć nie podejrzewałabym w życiu że w takim miejscu będzie:) Sprawdziwszy pogodę w necie zweryfikowaliśmy po raz kolejny plany i postanowiliśmy wracać w czwartek, bo piątek miał być deszczowy, szary i zimny, nie widzieliśmy wiec sensu na siłę siedzieć w górach.
Reszta dnia to już czysta jazda, raczej pozbawiona ciekawszych elementów bo większość drogi prowadziła szutrem lub kiepskim asfaltem. Kiepski to w tym przypadku pochlebne słowo, bo był dość „szorstki” więc na Naszych kapciach jechało się po tym fajnie i nie znikały w oczach. Wiata, którą przewidzieliśmy na nocleg, okazała się na szczęście „jesenickim klasykiem” czyli tym rodzajem schronienia które lubimy najbardziej :) Oczywiście ogień i spać
- DST 21.00km
- Teren 11.00km
- Czas 01:51
- VAVG 11.35km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Jeseniki Dzień Pierwszy, czyli wszystko pod górkę
Wtorek, 1 maja 2012 · dodano: 04.05.2012 | Komentarze 0
Nareszcie, nadszedł czas wyjazdu w góry które stały się miłością mojego życia i ciągną ku sobie nieustannie. Miałam zamiar tym razem objechać Wysoki Jesenik, czyli pasmo Pradziada i szczyty na południe i zachód od niego. Dwukrotnie bowiem już okazało się ze te góry są zbyt rozległe by dało się dotrzeć tam w ciągu trzech dni. Tym razem miały być cztery dni, i plan miał być zrealizowany, ale… ale stało się inaczej.
A miało być tak pięknie ! Wyjazd o 8, na miejscu w Prudniku o 10.02… Lecz nie przewidzieliśmy, że pociąg do Kędzierzyna zamiast 40 min będzie jechał 2,5h… W związku z czym z 10 zrobiła się 14 zanim wylądowaliśmy tam gdzie zamierzaliśmy. Wiadomo, nastroje trochę popsute w związku z tym, ale naprawdę niefajnie zrobiło Nam się gdy zaraz za miastem złapała Nas burza i ratowaliśmy się pod przystankiem. Przeszło na szczęście po dwóch kwadransach, jednak burze mimo że już Nas oszczędzały krążyły nieopodal strasząc.
Obraliśmy najkrótszą drogę w góry i po godzince asfaltu ( z masakrycznie niską średnią, bo wciąż nieznacznie pod górę) dotarliśmy do podnóża Gór Złotych i zaczęliśmy wspinanie się drogą znaną już ze zjazdu poprzednim razem. Zjazd był genialny, jak dla mnie jeden z najlepszych w życiu, lecz do historii przeszły cztery snejki które pognębiły wtedy naksia… Spotkaliśmy zresztą bikera łatającego dętkę, z tego samego powodu. A droga piękna, szutrowo-kamienista, o łagodnym nachyleniu, przyjemna jak większość szlaków tego pasma. Eh, wrócić tam i zjechać jeszcze raz !
Ominęliśmy szczyt „Kupy Biskupa” i już zaraz była granica, za nią zjazd świetnym singlem. Gdzieś po 17 trafiliśmy w lesie źródełko a nad nim chatkę z kamienia i drewna; ponieważ do najbliższego sensownego miejsca na nocleg które było Naszym celem było jeszcze około 4h drogi postanowiliśmy obciąć plan i zostać tam na noc, a nie włóczyć się po zmroku. I to była dobra decyzja, bo spędziliśmy miły wieczór w totalnej ciszy i spokoju, dostatku drewna, wody i jedzenia. A nawet w towarzystwie, bo wieczorem okazało się że dzielimy domek z salamandrą która miała schronienie między kamieniami, niestety wyniosła się a raczej wykurzyliśmy ją dymem z ogniska. Noc ciepła, przespana spokojnie.
- DST 48.00km
- Teren 17.00km
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 650m
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
I w końcu góry! :)
Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 1
Mając do wyboru: maraton w Ostravie na półsprawnym rowerze albo docieranie go w górach wybrałam drugą opcję. Tym bardziej że pogoda się zapowiadała genialna, ciepło i słonecznie. Plan zakładał dwa dni, Beskid Mały ponieważ powyżej tysiaka jeszcze zalega śnieg w sporych ilościach co mieliśmy okazję zdalnie oglądać bardzo wyraźnie :)
Miało Być Małym do końca, spanie we wiacie i powrót. Ale wycieczka była generalnie bez planu. PKP do Łodygowic, asfaltem do Tresnej. Postanowiliśmy się karnąć kolejką na Żar, bo tanio i po drodze :) Poza tym klocki są nowe więc grube na tyle, ze jechałam cały czas na hamowaniu i miałam dość pod tą górę. Cały czas towarzyszył mi śpiew tarcz, miałam wrażenie że stoję w miejscu...Z Żaru pojechaliśmy na wschód, na pierwszym szczycie zastaliśmy tak genialne okoliczności wypoczynkowo-widokowe że postanowiliśmy zalegnąć na dłużej. Było mini-ognisko i frankfuterki. Potem pojechaliśmy dalej na wschód, ale już rozleniwieni i dopuszczając myśl powrotu. I stało się tak przypadkiem, że zgubiliśmy szlak bo zaabsorbował nas genialny absolutnie zjazd, gdy się zorientowaliśmy to nie chciało się już wracać na górę,bo trochę zatarłam kolano, a że kusiła opcja Jeziora Żywieckiego... hm, pospaliśmy tam z półtorej godziny i na pociąg. Trzeba pamiętać że połączenie po 16 gwarantuje najdłuższą podróż z możliwych na tym odcinku, 3,5 h.
Warunki w górach super, sucho i powoli się zieleni. Jest nadzieja że moje Jeseniki będziemy mieć już bez śniega :p
Prosto prawie z Pociągu na nową miejscówkę ogniskową z zamiarem pozostania na noc, jednak koło pierwszej zarządzono powrót. W parku przy torach prosto pod koła wepchał się dzik wielkości jeża; udało się ominąć malucha ale widok matki i stada młodych trochę wystaszył :P
Klocki nieco lepiej, ale koła nadal zatrzymują się po 4 obrotach. Jeseniki będą "na ciężko", ale niestety innego wyjścia nie ma jak tylko jeździć...
- DST 4.00km
- Czas 00:15
- VAVG 16.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Tarcie kloców
Piątek, 27 kwietnia 2012 · dodano: 27.04.2012 | Komentarze 2
Nowe klocki z przodu i tyłu. Wyjazd na "dotarcie". Masakra... w ogóle nie chce rower jechać. A jutro góry. podjazdy będa koszmarne, może się to dotrze na pierwszym zjeździe :)
- DST 49.00km
- Czas 01:42
- VAVG 28.82km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 181 ( 91%)
- HRavg 145 ( 73%)
- Aktywność Jazda na rowerze
Road trip
Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 26.04.2012 | Komentarze 0
Dzięki zaproszeniu Nati i łaskawości Zbyszka mogłam dołaczyć do Nich na pożyczonej szosie :) pod koniec jazdy złapałam się na tym, że ten rower jest w gruncie rzeczy strasznie wygodny... zero zmęczenia i bólu czegokolwiek. Fajnie było, coś innego i nowego :) Stwierdzam jednak że niekoniecznie potrzebuję szosę... Za szybkie, zabiłabym się, xc osiąga optymalne prędkości przy optymalnej efektywności :P
Ogólnie przejazd bardziej towarzyski niż treningowy, tętno spacerowe. Będę czasem dołączać, przyjemna odmiana :)
- DST 31.00km
- Czas 01:15
- VAVG 24.80km/h
- VMAX 38.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRavg 149 ( 75%)
- Sprzęt Pożyczony XC
- Aktywność Jazda na rowerze
Gliwice+stadion
Środa, 25 kwietnia 2012 · dodano: 25.04.2012 | Komentarze 0
Na Paniówki, Pszczyńska (podjazdowa jak się okazało bo zdążyłam zapomnieć), Centrum Gliwic, stadion. Pół godzinki pogawędek i powrót po zmroku. Zimno, mimo że ciepło :P Na pożyczaku, bo w moim nadal brak hebla, no i oponki żyletki terenowe to żal na asfalt. A jutro, jeśli się uda, szosa na szosie i w peletonie :) nowość dla mnie więc się nakręcam, hm ciekawe jak pójdzie...
Mhm, wróciła ersiódemka. Ponoć (?) poprzedni serwisant rozerwał sprężyny w uszczelkach i pan po znajomości wymienił mi je i ślizgi na nowe z foxa... Dość tanio, bo próbowałam to podciągnąć pod reklamację wcześniejszego pobytu w serwisie gdzie amor miał być dokładnie sprawdzony. Jak widać nie został... Choć z drugiej strony jak uszczelki są sprawne to nikt do nich nie zagląda. Eh, oby koniec kłopotów. Jutro remont hamulców, piasty może nowe kulki, i Zielone Nóżki do piwnicy.
- DST 48.00km
- Teren 20.00km
- Czas 02:50
- VAVG 16.94km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 175 ( 88%)
- HRavg 126 ( 63%)
- Sprzęt Merida
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót Zielonych Nóżek
Wtorek, 24 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 0
To był fajny dzień :) Mimo że zaczął się pechowo...
W sobotę Merida dostała z powrotem Zielone Nóżki bo ersiódemka dalej serwis. Dostała też Nobby Nic-a evo z przodu i MountainKinga z tyłu, bo następnego dnia miał być ciężki teren...
Wybieraliśmy się na Jurę z Mariuszem i Piorkiem. Mieliśmy dołączyć do Nich w Zagłębiu. N 6 na dworzec, pociąg już stał i... ruszył w momencie gdy do niego dojechałam. Eh, wkurzona strasznie. Podczas jazdy okazało się, że tylny hamulec nie istnieje, ale zbagatelizowałam myśląc że po prostu za mocno rozepchnęłam klocki i naksiu poradzi... ehm, naiwność. Były zapowietrzone. Coś tam się udało zrobić i lekko działały, lecz wtedy wyszło na jaw że o tarczę trze blacha... Obiecałam sobie, że to już ostatni raz że serwis roweru po takim maratonie robię przed północą w dniu poprzedzającym kolejny wyjazd, zmęczona i śpiąca, i nie sprawdziwszy czegoś tak oczywistego jak działanie hamulca na zamontowanym kole... :P I z Jury znów nici.
koło południa jednak mimo posiadania przeze mnie wyłącznie przedniego hebla postanowiliśmy pojeździć po okolicy, po terenie głównie jako że Michał nie nacieszył się wciąż fullem, a mnie żal opon no i ciągnęło w las ;) Miało być oprowadzenie po trasie "Kato terenem" Ale jakoś tak ściągnęło Nas za bardzo na północ bo chcieliśmy sprawdzić jedną ścieżkę i Trasa Kato musi poczekać...
Za to wyszła Nam taka fajna, spokojna niedzielna wycieczka z tego :)
Postój nad wodą, pogawędki, batoniki i ciasteczka, i krążenie bez celu. Wycieczka w stylu dawno zapomnianym a to takie przyjemne :)
Do domu po szpejstwa, kiełbasy, kurczaki i inne takie, i na ogień, z Kirą i Chemikiem. Nowa, całkiem fajna miejscówa, gdzieś na hałdzie pośród drzew. Ładne miejsce, mam nadzieję że się przyjmie bo bardzo mi się podobało.
Posiedzieli i zebrali się zanim zamkną M1 odebrać buty. Na asfaltach dość szybko, full jak zawsze niedościgniony mimo że ja na xc... Eh, trzeba znać swe miejsce w szeregu :P
Karma 2,0 kontra Mountain King II 2,2. A zaryzykowałabym twierdzenie że szerokość identyczna...
- DST 27.00km
- Czas 01:44
- VAVG 15.58km/h
- VMAX 43.00km/h
- Sprzęt Pożyczony XC
- Aktywność Jazda na rowerze
GMK
Wtorek, 24 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 0
Na Masę bardzo szybko, 17 minut, prawie rekord. Przejazd ze wszystkimi do połowy, strasznie mało znajomych... Chyba opuszczamy te szeregi pomału. Powrót z Jęzorem do Zabrza
- DST 16.00km
- Teren 9.00km
- Czas 01:06
- VAVG 14.55km/h
- Temperatura 13.0°C
- Sprzęt Pożyczony Fullik
- Aktywność Jazda na rowerze
Terening
Czwartek, 19 kwietnia 2012 · dodano: 21.04.2012 | Komentarze 0
Chciała pożyczyć xc, ale stało na kapciu więc wzięła fulla... A taką miałam ochotę znowu poszosować ;p
Sośnica, Park, Hałda, hopki, stawiki, Park. Rekreacyjnie.
